Jak aplikować na studia doktoranckie w USA - wywiad
Dodano 2011-06-13
Ile czasu zajął cały Twój proces aplikacyjny?
Na początku nie wiedziałam, na co się porywam. Naiwnie wyobrażałam sobie, że wszędzie powitają mnie z otwartymi rękami, ponieważ dobrze sobie radziłam w Polsce. Zderzenie z rzeczywistością było dosyć brutalne. W USA proces rekrutacji traktowany jest bardzo poważnie. Nie wystarczy złożyć dyplomu i podania o przyjęcie na studia. Szczęśliwie wpadłam na pomysł, żeby pojechać na kilka uczelni i dowiedzieć się wszystkiego osobiście. Rozmowa z jednym z profesorów na Northwestern University uświadomiła mi dwie rzeczy: po pierwsze, że to jest dokładnie to miejsce, w którym chcę studiować, a po drugie, jaki ogrom pracy muszę wykonać w niezwykle krótkim czasie. Dużym zaskoczeniem było dla mnie, że termin składania aplikacji upływał w grudniu (ale dokładny termin zależy od uczelni, np. są uczelnie, które przyjmują aplikacje przez cały rok). To dawało mi dwa miesiące na załatwienie wszystkich formalności, ale był to zdecydowanie zbyt ciasny termin. Na spokojne załatwienie wszystkiego potrzeba minimum pół roku.
Czyli jakie formalności musiałaś załatwić?
Formalności było zaskakująco dużo. Po pierwsze, musiałam przygotować się w miesiąc do egzaminów GRE i TOEFL, tak aby uzyskać wyniki jeszcze przed końcem grudnia (na wyniki czeka się ok. 3 tygodni). TOEFL to test strice językowy, który muszą zdać wszyscy obcokrajowcy. Sam test nie był bardzo trudny, ale radzę wszystkim zdającym dobrze przygotować się do części werbalnej (dla mnie dużym zaskoczeniem był ogromny hałas, ponieważ wszyscy odpowiadali na pytania w podobnym czasie, co było bradzo dekoncentrujące). GRE to egzamin, który muszą zdać wszyscy aplikanci, niezależnie od obywatelstwa. GRE składa się z części językowej (która była jak dla mnie bardzo trudna) oraz matematycznej (poza zapamiętaniem jak jest cięciwa po angielsku nie musiałam się aż tak bardzo przygotowywać do tej części). Nauka do GRE pochłonęła większość mojego czasu. Dostałam dobrą radę od mojego nauczyciela angielskiego, aby przed przystąpieniem do nauki zrobić próbny GRE przez internet. Dzięki temu, wiedziałam jakie mam „słabe punkty” i na czym muszę się szczególnie skupić. Jeśli chodzi o wyniki, to zazwyczaj każda uczelnia ma ustaloną minimalną ilośc punktów z TOEFL, poniżej której nie rozpatrują aplikacji, natomiast w przypadku GRE uczelnie podają rekomendowaną ilość punktów (tj. uzyskanie gorszego wyniku, nie powoduje automatycznego odrzucenia aplikacji). Dla przykładu, moja uczelnia wymagała 100 punktów z TOEFL iBT a rekomendowany wyniki z GRE był 1300 punktów w sumie z części językowej i matematycznej.
Same egzaminy wymagają odpowiedniego przygotowania i czasu. Jak poradziłaś sobie z innymi formalnościami?
Równolegle z nauką musiałam zadbać o listy rekomendacyjne od moich wcześniejszych wykładowców i pracodawców. Moja uczelnia wymagała co najmniej 3 listów (ja złożyłam 4 – od przybytku głowa nie boli). Zanim poprosimy o listy rekomendycjne, należy zapoznać się ze specyficznymi wytycznymi uczelni. Na przykład, niektóre uczelnie wymagają od osoby rekomendującej wypełnienia kwestionariusza online na temat aplikanta. Moja uczelnia wymagała listów napisanych na oficjalnym papierze z emblematem uczelni (firmy), przy czym listy musiały być przekazane w zaklejonej kopercie z podpisem osoby rekomendującej wzdłuż zaklejenia. W internecie jest wiele stron opisujących, co powinien zawierać list rekomendacyjny i dobrze jest podesłać osobom rekomendującym kilka takich wzorów.
Czyli egzaminy i listy rekomendacyjne.
To jeszcze nie koniec formalności. Uczelnie wymagają również od aplikantów ewaluacji dyplomów uzyskanych na zagranicznych uczelniach. Niektóre uczelnie wymagają, aby ewaluacja była przeprowadzona przez konkretną firmę. W takim przypadku, należy danej firme (ja korzystałam z usług www.ECE.org) wysłać dyplomy i suplementy dyplomów po angielsku (moja polska uczelnia na szczęście wydała mi angielskie kopie, w innym przypadku należy zrobić tłumaczenia przysięgłe). Na podstawie suplementów obliczana jest średnia (GPA) oraz ekwiwalent stopnia naukowego w systemie amerykańskim (np. polski licencjat nie oznacza, że automatycznie w systemie amerykańskim mamy bachelor of science/art, BS/BA). Tak przy okazji, aby aplikować na studia doktoranckie w USA wystarczy wykazać stopień BS/BA, co oznacza, że nie jest konieczne posiadanie mgr (o ile „zaliczą” polski licencjat jako BS/BA).
A esej aplikacyjny? Czy kandydaci na studia postgraduate również muszą go napisać?
Musiałam napisać esej (Statement of Purpose), który chyba jest jednym z najważniejszych elementów tej układanki. Napisanie eseju (redagowanie, konsultacje, poprawki) zajeło mi 2 tygodnie. Ten etap w żadnym wypadku nie może być potraktowany po macoszemu. Esej musi „krzyczeć”, że właśnie Ty jesteś idelanym kandydatem, i że przyjmując Cię bardzo na tym zyskają. Ogromnym błędem jest wysyłanie tego samego eseju na różne uczelnie! Należy każdy esej „dopieścić” pod względem profilu danej szkoły, a także zainteresowań wykładowców („chciałabym współpracować z profesorem X, bo ..”). W eseju należy również wystrzegać się pustosłowia w stylu „uważam, że to interesujące i dlatego chciałabym to studiować”. Warto również skorzystać z możliwości napisania Statement of Diveristy chociaż nie jest to obowiązkowe. Jest to esej, w którym należy podkreślić naszą odmienność (np. kulturową). Uczelniom amerykańskim zależy na tym, żeby mieć „różnorodnych” studentów.
Czyli egzaminy GRE i TOEFL, referencje i esej aplikacyjny. To są wszystkie dokumenty wymagane od kandydatów na studia doktoranckie?
Jeśli chodzi o formalności papierkowe to by było na tyle. Oczywiście, każda uczelnia może mieć trochę inne wymagania (np. aplikując na inną uczelnię musiałam również dołączyć krótkie eseje na zadane tematy). Teraz pozostaje oczekiwanie na ewentualne zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną (z tego co wiem prawie wszystkie uczelnie przeprowadzają rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na studia PhD). Na terenie USA uczelnie często pokrywają aplikantom koszty przeletów, ale niestety studenci międzynarodowi muszą radzić sobie sami, co zazwyczaj kończy sie rozmową na skype albo przez telefon. Uważam, że jeśli istnieje możliwość osobistego stawienia się na rozmowy, to należy z tego bezwzglednie skorzystać. Każda uczelnia przeprowadza rozmowy wg. własnych zasad. Na przykład w moim przypadku, odbyłam rozmowę przed 3-osobową komisją, a następnie 3 rozmowy z wybranymi wykładowcami. Inne uczelnie wymagają np. wygłoszenia 15-minutowej prezentacji przed całym wydziałem. Dodatkowo jest to znakomita okazja, aby porozmawiać ze starszymi studentami o uczelni i studiach.
Dziękujemy za rozmowę.