Columbia zabrania dyskutować o WikiLeaks na Facebooku

Dodano 2010-12-07

Uniwersyteckie biuro karier rozesłało do studentów ostrzeżenie, by dla dobra własnej kariery nie dyskutowali o przeciekach WikiLeaks w portalach społecznościowych.

Columbia zabrania dyskutować o WikiLeaks na Facebooku

Columbia zabrania dyskutować o WikiLeaks na Facebooku

Komentowanie, czy linkowanie do dokumentów opublikowanych przez WikiLeaks na Facebooku czy Twitterze może zagrozić studentom, którzy planują karierę w strukturach rządowych - taka treść znalazła się w mailu, rozesłanym 30 listopada do studentów Columbii przez uniwersyteckie biuro karier. Informację przekazano studentom w ślad za ostrzeżeniem, które uczelnia otrzymała od swojego absolwenta - pracownika Departamentu Stanu USA.

To posunięcie uczelni wywołało burzę wśród studentów. Oburzeni Amerykanie nie omieszkali masowo wyrazić swojej opinii na temat tego napomnienia ze strony prestiżowej instytucji na Twitterze. Oryginalna wiadomość od biura karier szybko trafiła do blogosfery, a cała dyskusja z uczelni przeniosła się do mediów.

From: Office of Career Services
Date: Tue, Nov 30, 2010 at 3:26 PM
Subject: Wikileaks – Advice from an alum
To: “Office of Career Services (OCS)”

Hi students,

We received a call today from a SIPA alumnus who is working at the State Department. He asked us to pass along the following information to anyone who will be applying for jobs in the federal government, since all would require a background investigation and in some instances a security clearance.

The documents released during the past few months through Wikileaks are still considered classified documents. He recommends that you DO NOT post links to these documents nor make comments on social media sites such as Facebook or through Twitter. Engaging in these activities would call into question your ability to deal with confidential information, which is part of most positions with the federal government.

Regards,
Office of Career Services

To żałosne - komentowali studenci - wygląda na to, że oni nie są w stanie odróźnić posiadania własnej opinii od zobligowania do utrzymania tajemnicy państwowej. Jakkolwiek publikowanie w Internecie wykradzionych dokumentów za WikiLeaks mogłoby narazić studentów na kłopoty z prawem, to zakaz poruszania tego tematu w serwisach społecznościowych uznano za przesadny. A także za sprzeczny z prawem do publicznego wyrażania własnej opinii.

Rzecznik prasowy Departamentu Stanu, Philip Crowley natychmiast zaprzeczył, żeby mail jednego z pracowników Departamentu wyrażał oficjalne stanowisko rządu - Poinstruowaliśmy naszych pracowników, żeby nie łączyli się z portalem WikiLeaks ani nie pobierali stamtąd żadnych dokumentów. - napisał w oświadczeniu - Potępiamy działalność założyciela portalu, ale nie kierowaliśmy tego typu sugestii do kogokolwiek spoza Departamentu.

Po tych wyjaśnieniach, Uniwersytet Columbia odwołał swoją radę skierowaną do studentów i stara się załagodzić publiczne oburzenie, afirmując ponownie wolność słowa.

Podziel się artykułem w swoim ulubionym serwisie: facebook blip śledzik wykop

Brak komentarzy